czwartek, 9 lutego 2017

Początek

Rozbłysłam dzisiaj niebieskimi nićmi.
Była rozmowa. Bum-tarara-bum-bum-bumszruu… O przeszłości. Przeszłości marzeń, lecz bólu, bliskości, lecz - smutku. Głębokiego, dławionego, pokrytego mchem płaczu.
Płacz był cichy. Czerwono-żółty.
Wydawać by się mogło, że zapomniałam. Zapomniałam o krzywdach, błaganiu i chęci ucieczki w najczarniejsze otchłanie. Zapomniałam o ojcostwie, czułości, czosnku i cytrynie.
Zapomniałam?
Nie mogę, nie chcę i nie potrafię. Zdradzam samą siebie wewnętrznym kurzem, którego nie da się zetrzeć szmatką. Podnosi się on i rozpyla w dni takie jak ten. A serducho bije w rytmie bez-rytmu.
Ale bije. Nieustannie.
Kiedyś mnie wydrążono. Od piersi po łopatkę. Poderżnięto gardło, wycięto oczy. (Patrzyłam na odkrojone palce. Leżały i topniały w mleczne kałuże). Zwęglono włosy, podpalono skórę, poszatkowano uśmiech.
Ale serce biło. Rytmem-bez-rytmu.
I gdy tak zostałam (samotna, skrojona, mlecznie roztopiona i spalona), zostawiono mnie jeszcze bardziej. Okazało się, że jest to możliwe.
Ostrza nie wbito jawnie i szybko. Zagłębiało się powoli, lekko obracało. Czułam je, ale - samotna, skrojona, mlecznie roztopiona i spalona - nie zwracałam uwagi na nie-ważne ukłucie. To był mój błąd.
I gdy już mnie przebiło - od łopatki po pierś - przestałam milczeć. Krzyk rozległ się głośnym echem w zmęczonym ciele, wybił rytmiczny-rytm. Zaciśnięta pięść spoiła kończyny, zasklepiła pulsujące wiśnie, stopiła palce, zwilżyła powłokę.
Uśmiech nie powrócił. Serce ----- umarło.
Powszechnie rozdziela się technikę od talentu. Tak też działa ciało - czasami technicznie dobre, a emocjonalnie niedoskonałe. Do życia konieczny jest talent. Jakikolwiek. Oznacza pasję, a pasja jest najsłodszym jabłkiem na drzewie. Trzeba po nie wyłącznie sięgnąć.
Żyłam talentem, żyłam pasją. Lecz cóż, gdy brakuje serca? Marudziłam jak sikorka, ta brzydsza, bez czubka.
Odnalazło mnie. Przyszło same. Żywe, ciepłe i soczyste jak jabłko. Nie zerwałam go. Dostałam na dłoni. Oddałam swoje dobremu ogrodnikowi; pielęgnuje je od ośmiu miesięcy. Ogrzana nowym, rozcieram wargi uśmiechem.

Skórka czerwienieje.